Sobota, 16 marca 2013, 22:55

Prezes Legii: Na Legii lepiej niż na Camp Nou!

Legia Warszawa w obecnym sezonie polskiej ekstraklasy jest jednym z głównych faworytów do zdobycia tytułu mistrza kraju. Po wygranym w 19. kolejce meczu z Górnikiem Zabrze (3-0) prezes Legii, Bogusław Leśnodorski w szczerym wywiadzie przyznaje, że byłoby ch...o, gdyby "Wojskowi" nie wygrali ligi.

Lubisz polską piłkę?  Polub nas na Facebooku!

 

Przed rozpoczęciem rundy wiosennej piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy sztab szkoleniowy Legii dokonał solidnych wzmocnień drużyny prowadzonej przez Jana Urbana. Do zespołu dołączyło kilku klasowych zawodników, co pobudziło apetyty sympatyków Wojskowych na zdobycie mistrzowskiego tytułu. Bogusław Leśniodorski przekonuje jednak, że tak wielka presja nie jest dobra dla pilkarzy i przestrzega przed koronowaniem Legii przed końcem sezonu.

 

- Niedobrze, że tak się zdarzyło. Oczekiwania w Legii są bardzo duże, bo w takim klubie zawsze grasz o zwycięstwo, ale w piłce jest tak, że czasami jeden mecz może wszystko zmienić. Nawet najwięksi faworyci się czasem wywracają - zaznaczył prezes stołecznego klubu. Z kolei na pytanie, czy boi się tego, że piłkarze nie zdobędą mistrzostwa odpowiedział - Słabo by było, ch...o nawet, ale się nie boję. Kontynuując dodał, że w przypadku niepowodzenia, podobnego jak w zeszłym sezonie, wszyscy w klubie będą się starać dalej, jeszcze bardziej niż dotychczas.

 

Prezes Legii odniósł się również do współpracy z trenerem Urbanem: - Czytałem, że powiedział, że jeżeli nie wygra mistrzostwa w tym sezonie, to odejdzie. Podoba mi się to, bo to znaczy, że trener ma ambicję. Rozmawialiśmy po pierwszym meczu tej rundy i postanowiłem, że na temat przyszłości trenera nie będę się wypowiadał. U mnie ma po prostu wielki kredyt zaufania.

 

Leśnodorski skomentował również transferowe plany klubu z Łazienkowskiej. Oprócz ewentualnych transferów Kuciaka i Jędrzejczyka, zdaje sobie sprawę z problemu jaki wytworzy odejście Żewłakowa, Dicksona Choto i Tomasza Kiełbowicza. - Zdajemy sobie z tego sprawę i dlatego mamy plan B. Dalej nie wiadomo, co z Ljuboją, który jeżeli usiądzie na ławce, to pewnie strzeli focha. Dlatego rozmawialiśmy i rozmawiamy z kilkoma innymi zawodnikami. Z Marcinem Wasilewskim, który był bardzo blisko Legii, a na którego wciąż jesteśmy otwarci, z Marcinem Kusiem, Adamem Kokoszką. O, i z Piotrkiem Celebanem z Vaslui. W jego sprawie powiem, że co się odwlecze, to nie uciecze.

 

Prezes Legii wyraził także swoje zaniepokojenie, sytauacją z początku rundy wiosennej T-M Ekstraklasy, kiedy to Wojskowi nie potrafili zdobyć kompletu punktów. Żywe emocje budził w nim mecz z GKS-em Bełchatów (0-0). - Cały Bełchatów zarabia pewnie mniej niż jeden Ljuboja. Nie wiem tego dokładnie, ale jeżeli nie, to pewnie niewiele się mylę. I jako prezes tego klubu myślę sobie: k...a, co jest? To jak ściganie się sportowym samochodem, który ma 700 koni z jakimś rzęchem, który ma 70. I jak się cieszyć, że się wygrało? Mówiąc dalej podkreślił dosadnie: - W meczu z Bełchatowem Ljuboję przykrył gość, który zarabia 6 tys. zł miesięcznie i miał dotychczas jeden mecz w Ekstraklasie. A Ljuboja zarabia pięćdziesiąt razy tyle co ten chłopak! Z drugiej strony mieliśmy obrońcę, który ma trzydzieści razy więcej niż ten z Bełchatowa, a nie potrafi podać do swojego bramkarza.

 

Leśnodorski zdradził również, że myśli o powiększeniu sektora dla najbardziej zagorzałych kibiców Legii, tzw. "Żylety". - Ja w ogóle chciałbym powiększyć Żyletę o te boczne sektory...Różnica między większością kibiców a Żyletą jest taka, że na Żylecie się śpiewa, prowadzi doping zorganizowany. A poza tym to tam jest cały przekrój społeczny. Pracownicy korporacji, zakapiory, mamy z dziećmi. Skrajnie radykalnych kibiców jest kilkuset, a z Żyletą identyfikuje się pewnie 25 tys. ludzi. Mamy się tego wstydzić? To powód do dumy - dodał na koniec prezes Legii.

 

 

Więcej o Legii Warszawa czytaj TUTAJ